Analityk funduszu StartMoney, założyciel i pomysłodawca Digital One, Sendbox'a oraz iTaxi – aplikacji do zamawiania taksówek.
Wstyd się przyznać – od sprawdzenia poczty, leżąc jeszcze w łóżku. Za pocztą idzie facebook, kalendarz, a ostatnio do obowiązkowego zestawu doszedł reddit i hackernews. Następnie obowiązkowo kawa.
Od prawie 2 lat pracuję mobilnie na Macbooku Air 13". Wcześniej byłem zdeklarowanym fanem PC i nadal w domu przy biurku mam pecetową wieżę podłączoną do dwóch monitorów: 21" + 19" w formacie A4. MB Air to rewelacyjne urządzenie - żadnych zwisów, zamuleń, problemów z powrotem z hibernacji itd. Przez moje ręce przewijają się z racji prowadzonych projektów różne smartfony z różnymi systemami operacyjnymi, ale najchętniej wracam do iPhone 5. Poza tym od pewnego czasu obowiązkowo dysk zewnętrzny USB 3 służący jako Time Machine + składowisko dużych plików.
Część tygodnia pracuję w Łodzi, część w Warszawie. Dzięki trasie A2 odległość przestała mieć takie znaczenie – w ciągu ok. 1,5 godziny jestem w stanie przemieścić się z domu w Łodzi do biura w Warszawie. Dzień zaczynam ok. 7 rano – jest to wyczyn, gdyż dzień kończę z reguły ok. 1 w nocy. Najefektywniej pracuję od godziny 9 do 13, następnie następuje fala telefonów i spotkań. Następny efektywny okres pracy przychodzi pomiędzy 21:00 a 1 w nocy. Wtedy jest cisza, spokój i możliwe pełne skupienie.
Dziennie wypijam pewnie średnio ok. 3 kaw. Są dni, gdy ta liczba wzrasta do 5-6. Nie zauważyłem natomiast negatywnych skutków tzw. kofeinowego zejścia.
Bieganie, spacer. Wyjście na zewnątrz. Bieganie – mimo, że męczy fizycznie – jest świetnym detoksem dla umysłu. Pozwala uporządkować dużo spraw, które mają tendencję do nagromadzenia się i robienia psychicznego bałaganu.
Mam pewną historię przejść z aplikacjami wspomagającymi pracę. Testowałem i używałem sporo różnych rzeczy: Basecamp, Harvest, MS Project, Clear, Wunderlist itd. Zawsze wracałem do podstaw i po latach doszedłem dlaczego: powodem był brak prostej integracji z pozostałymi podstawowymi narzędziami, których używałem jak np. email. Obecnie przesiadłem się z wszystkimi listami todo na Todoista – pracuję na wielu urządzeniach w domu i w pracy, a to narzędzie ma wiele różnych klientów na różne platformy.
Obecnie opieram się na ekosystemie aplikacji Google Apps. Gmail, Google Calendar, Google Drive, Google Docs.
Staram się trzymać możliwie dużo rzeczy w chmurze, a resztę plików synchronizować pomiędzy komputerami via Google Drive i to działa. Jako dodatku do Gmaila używam Sanebox - oszczędza mnóstwo czasu kategoryzując i rozdzielając pocztę, a dzięki dobrze przemyślanym funkcjom uczenia i powiadomień nie mam stresu, że jakiś ważny mail mnie ominie.
Nieodłącznie towarzyszy mi Photoshop – jest to narzędzie, którego powinien nauczyć się każdy project manager, koder, a nawet sprzedażowiec. Do tego Powerpoint – z podobnym zastrzeżeniem. Z pomniejszych aplikacji korzystam z Alfreda (rozbudowane funkcje budowania workflow z różnych aplikacji i nie tylko) oraz Sublime Text (najlepszy edytor tekstu).
A ostatnio zainstalowałem również Timebar do oceny dokładności moich oszacowań własnego czasu pracy nad poszczególnymi zadaniami.
Ostatnio jest to Mailbox. Tylko z tym narzędziem udało mi się dwa razy dojść do mitycznego stanu zwanego „Inbox Zero”. Poza standardowymi narzędziami typu Notatki czy Kalendarz, najczęściej zdarza mi się korzystać z iTaxi oraz Spotify.
Polskich serwisów nie czytam – same wpadają poprzez strumień newsów na Facebooku, przefiltrowane przez sieć moich znajomych. Nie ma tutaj prawidłowości co do tytułów. Facebook i kuracja społecznościowa zastąpiły mi czytnik RSS i codzienne śledzenie listy tytułów.
Co do zagranicznych – ostatnio dałem się wciągnąć w Reddit i Hackernews. Rzeczy, które można tam znaleźć, z reguły wyprzedzają publikacje na blogach typu Techcrunch, Venturebeat czy The Verge o kilka dni. Jest takie powiedzenie - jeśli nie było Cię 3 dni na Reddit, wejdź na Facebook i zobacz, czym dzielą się Twoi znajomi. To są właśnie te wpisy sprzed 3 dni :)
Polecam lekturę Reddit.com, techmeme.com, Hacker News, Ars Technica, Wired.com...
Codziennie czytam dużo tekstów, ostatnio spodobał mi się wywiad z Frankiem Nuovo, który był głównym projektantem telefonów Nokia i miał okazję przyglądać się decyzjom, które spowodowały tak znaczącą utratę pozycji na rynku telefonów przez ten fiński koncern.
Modnie byłoby napisać, że obowiązkową lekturą jest „Sztuka Wojny” Sun Tzu, zawierająca tak przydatne dla startupów porady jak np. „Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki”, a także „Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia” (może być trudne do zastosowania w praktyce). Świetnych lektur jest dużo, np. podstawy mikro- i makro-ekonomii.
Łatwiej jest chyba odradzić, jakimi lekturami się nie kierować. Odradzałbym przede wszystkim kierowanie się błyskotliwymi poradami CEO dużych firm a także zachłystywanie się ich biografiami. Szczególnie biografią Steve'a Jobsa. Większość tych porad jest nie do zaadoptowania bez brania dużej poprawki na indywidualną sytuację czytelnika. Nie ma złotych porad, a wszystkich inne powinniśmy przepuszczać przez własny silny filtr, bez względu na to, od kogo by one nie pochodziły.
Wszystkie gdzie można spotkać ciekawych ludzi. Startup Weekendy, barcampy, NetReaktory, cykle organizowane przez masowo powstające teraz akceleratory... Natomiast sugeruję nie inspirować się zbyt mocno etosem startupowca, który musi być na wszystkich imprezach branżowych i kolekcjonować dziesiątki nalepek na lapka. Produkt sam się nie sprzeda, kod się sam nie napisze – imprezy są dodatkiem.
Pierwsze małe pieniądze – pracując u ojca w magazynie, przerzucając worki i zamiatając podłogę. Nie pamiętam na co je wydałem ale były to pewnie kasety z grami do mojego Atari 65XL. Pierwsze większe pieniądze zarobiłem sprzedając część udziałów w pierwszej założonej przez siebie firmie – to był moment gdy z żoną czekaliśmy na dziecko – pieniądze poszły na pierwsze własne mieszkanie. Wprowadziliśmy się w sobotę wieczorem, a w poniedziałek rano wiozłem już żonę do szpitala na akcję porodową :)
Zawsze mnie zaskakuje, jak to się stało, że przeciętny student zarządzania hobbistycznie ślęczący nad klawiaturą wieczorami i rozszyfrowujący kod HTML serwisu Microsoft.com zdobył się na założenie, wraz ze wspólnikiem, własnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością będąc na pierwszym roku studiów. Oceniam, że ten jeden szalony zryw zdefiniował mnie jako osobę na wszystkie kolejne lata i wrzucił mnie na zupełnie nową ścieżkę rozwoju.
Umówienie się na sprzedaż udziałów za tzw. symboliczną „złotówkę” oraz to, co się potem działo :) Nie zrobię tego manewru już nigdy, nawet z własnym dzieckiem ;))
Leszek Balcerowicz – za niezłomną wiarę w słuszność swoich reform wprowadzanych w skrajnie niesprzyjąjących warunkach.
Al Pacino – za talent i umiejętność wchodzenia w cudzy umysł (kręcąc „Serpico” tak wciągnął się w rolę policjanta, że będąc w cywilu zatrzymał i próbował zaaresztować kierowcę ciężarówki za przewinienie), a także za niezłomność (otrzymał Oskara 21 lat po pierwszej nominacji).
Trzecią osobą jest moja żona – za ogarnianie 1000 pozornie niepowiązanych ze sobą tematów oraz multitasking na poziomie 16-rdzeniowego procesora. Oraz za skojarzenia, które zaskakują i luźne myśli, których rozszyfrowanie zajmuje mi ładną chwilę :)
Startup School Setup to zbiór wywiadów z przedsiębiorcami, ludźmi związanymi z branżą startupową na temat tego, jak wygląda ich dzień w pracy, z czego korzystają i co polecają na dobry początek.